Ze wszystkich kierunków amerykańskiego anarchizmu ten jest nam najmniej znany. Wiemy o lewicowych anarchosyndykalistach z historycznego ruchu Industrial Workers of the World i anarchokomunistach zorganizowanych w Love & Rage Revolutionary Anarchist Federation; wiemy o prawicowych anarchokapitalistycznych "libertarianach" wyznających idee Ayn Rand; wiemy nawet o anarchoindywidualistach skupionych wokół "Anarchy" i anarchoprymitywistach spod znaku "Fifth Estate"... Natomiast zainicjowany przez Murraya Bookchina ruch "wolnościowego municypalizmu" – jakże oryginalny i płodny intelektualnie – pozostaje nam nieznany.
I. KRYTYKA
Jak na anarchistę przystało Bookchin wychodzi od surowej krytyki współczesnych systemów politycznych – także demoliberalnych. Pisze więc, że "cyniczni reakcjoniści i rzecznicy wielkich korporacji zawłaszczają podstawowe amerykańskie ideały wolnościowe... indywidualizm bywa używany do usprawiedliwienia egotyzmu; ‘prawo dążenia do szczęścia' – dla usprawiedliwiania chciwości; a nawet nasz nacisk na lokalną i regionalną autonomię jest używany do usprawiedliwiania parafializmu, zaściankowości i izolacji – często przeciw mniejszościom etnicznym i tzw. dewiacyjnym jednostkom". Nawet federalizm okazuje się być pozorny. Bookchin pisze, że "Autonomia prowincji w Kanadzie czy prawa stanowe w USA są nie bardziej konfederalne niż sowiety (...) były środkiem ludowej kontroli w (...) totalitarnym państwie Stalina".
Dlaczego tak się dzieje? Zdaniem Bookchina współczesna polityka to "ekskluzywny, generalnie sprofesjonalizowany system interakcji władzy, w którym specjaliści nazywani ‘politykami' formułują decyzje dotyczące naszego życia tudzież wykonują te decyzje przez agencje rządowe i biurokratów". Politycy dochodzą do władzy przez "partie", które są wysoce ustrukturyzowanymi biurokracjami. Rządzi nie lud, lecz hierarchiczna elita. Politycy są w najlepszym razie "przedstawicielami" Ludu (co stawia ich obok niego), a w najgorszym – manipulatorami, często występującymi przeciw ludowi. Zdradzają nawet najbardziej podstawowe zasady "służenia" ludowi – służą raczej specjalnym grupom interesu, które zapewniają im karierę i materialny dobrobyt.
Taki system kładzie nacisk na "profesjonalizm", a nie ludową kontrolę; na monopol władzy nielicznych, a nie udział we władzy dla wielu; na "wybory" grupy "elektorów", a nie procesy demokratycznego uczestnictwa angażujące ludzi jako całość; na "reprezentację" a nie partycypację. Obywatele zostają zredukowani do roli pasywnego "elektoratu", który ogranicza się do rytualnego głosowania na "kandydatów" wysuwanych przez "partie". Ustrój "demokracji przedstawicielskiej" opiera się na posłuszeństwie, a nie zaangażowaniu ludzi. Równie ostro Bookchin zwalcza panujący ustrój gospodarczy, który widzi jako "oligarchiczny i monopolistyczny rynek korporacyjny (...), który każdą drogą równolegle i ostatecznie zbiega się z kontrolą państwa". Kapitalizm jest ustrojem niesprawiedliwym, gdyż w tym ustroju społeczeństwo "jest radykalnie spolaryzowane na miliony materialnie zubożałych i pozbawionych bezpieczeństwa ludzi z jednej strony, i bardzo małą mniejszość skrajnie zamożnych z drugiej".
Kapitalizm jest ustrojem niewydajnym, gdyż kapitalistyczny podział pracy w skali narodowej i globalnej jest po prostu szkodliwy. Prowadzi on do nadorganizacji w postaci rozdętej biurokracji, niepotrzebnego zużycia w transportowaniu materiałów na dalekie odległości, ogranicza możliwości efektywnego wykorzystania odpadów. Co najważniejsze zaś, imperatyw wolnego rynku "rośnij lub zdechnij" zagraża ekologicznej stabilności planety. I wreszcie – Bookchin akcentuje to bardzo mocno – kapitalizm jest systemem amoralnym, a w konsekwencji – antyspołecznym. Bookchin bardzo mocno krytykuje "zekonomizowanie" społeczeństwa: "Terminy takie jak ‘konsumeryzm' czy ‘industrializm' są po prostu obskuranckimi eufemizmami dla wszechprzenikającego zburżuazyjnienia, które nie tylko pociąga za sobą apetyt na towary i wyrafinowane technologie, lecz wyraża się też w ekspansji relacji rynkowych we wszystkich obszarach życia... Całkowicie amoralne, zachłanne i konkurencyjne formy stosunków międzyludzkich – ‘wartości rynku' – w coraz większym stopniu nasączają stosunki rodzinne, wychowawcze, osobiste a nawet duchowe, i ostro odcinają się od przedkapitalistycznych tradycji, które promowały wzajemną pomoc, idealizm i moralną odpowiedzialność..."
II. AKCJA
Dla Bookchina punktem oparcia, z którego chce "ruszyć z posad bryłę świata", jest gmina. Pisze on: "O ile ‘locus' proletariackiego radykalizmu była fabryka, to locus ruchu ekologicznego powinna być społeczność: sąsiedztwo, miasto i gmina. Nowa alternatywa (...) nie powinna być rozwijana ani przez, z jednej strony, parlamentaryzm, ani – z drugiej – zamykana wyłącznie w ramach akcji bezpośredniej i działań kontrkulturowych". A w innym miejscu: "Dziś, przy rosnącej centralizacji i koncentracji władzy w państwie narodowym, ‘nowa polityka' (...) musi być instytucjonalnie ustrukturowana wokół odzyskania władzy przez gminy (municipalities)”. I puentuje: "Gmina jest potencjalną bombą zegarową. (...) przekształcenie instytucji gminnych w system dublujący (replicate) państwo jest historycznym wyzwaniem na stulecia..."
Właśnie zreformowana w wolnościowym duchu gmina ma stać się instytucjonalną bazą dla oddolnej władzy równoległej i zmunicypalizowanego systemu gospodarczego, które będą mogły skutecznie przeciwstawić się rosnącej potędze scentralizowanego państwa narodowego i scentralizowanych korporacji ekonomicznych. Bookchin wzywa więc wolnościowców, by rozwijali w gminach ekologiczną alternatywę polityczną. "Organiczna i ekologiczna – słowem: Zielona – polityka oznacza, że (...) zaczynamy z poziomu podstawowych komórek życia społecznego: społeczności, będącej sąsiedztwem (neighbourhood), miastem, gminą czy wioską, a nie od abstrakcyjnego ‘narodu’ z jego imperatywami ogólnokrajowych partii, biurokracji, egzekutyw i tym podobnych".
"Zielona polityka" ma wychodzić od edukowania lokalnych społeczności, "jako że chcemy stworzyć aktywnego, świadomego politycznie, uczestniczącego obywatela, a nie pasywnego, skoncentrowanego na sprawach prywatnych wyborcę-widza, który nie ma żadnej kontroli nad swym losem". Dlatego bookchiniści bardzo angażują się we wszelkie działania edukacyjne, zajmując się np. (jak w Syracuse) wydawaniem i kolportowaniem swojej gazety miejskiej. Po wtóre, wolnościowcy powinni organizować obywatelską aktywność w najdrobniejszych, codziennych sprawach, aby ludzie nie byli zdani na "pomoc" biurokracji.
Po trzecie wreszcie – i ten punkt programu Bookchina budzi najzacieklejsze krytyki w ruchu anarchistycznym – trzeba brać udział w wyborach municypalnych walcząc o stanowiska burmistrzów i radnych. Wyraźnie tu jednak musimy podkreślić, że Bookchin akceptuje tylko udział w wyborach na najniższym, lokalnym poziomie, zdecydowanie sprzeciwia się natomiast wchodzeniu w struktury władzy na wyższych szczeblach. Pisze on: "W każdym takim przypadku instytucje – burmistrz czy radny – muszą być postrzegane w kontekście gminy jako całości, tak jak prezydent, premier, członek parlamentu muszą być widziani w kontekście państwa jako całości. (...) władza burmistrza jest daleko bardziej kontrolowana (...) niż władza państwowych i prowincjonalnych urzędników. (...) O ile (...) możliwości miasta dla tworzenia demokracji uczestniczącej są w pełni uznane, tak rządy prowincjonalne w Kanadzie i stanowe w USA muszą być postrzegane (...) jako małe republiki zorganizowane wokół przedstawicielstwa w najlepszym, a władzy oligarchicznej w najgorszym razie".
Opanowanie przez wolnościowców rad gminnych nie kończy jednak dzieła – następnym etapem będzie koordynowanie działań różnych rad w celu stworzenia "władzy równoległej" – skierowanych przeciw aparatowi państwowemu regionalnych i ogólnokrajowych "kontr-instytucji"...
Program ten znalazł już swoich zwolenników w Ameryce Północnej. W Wielkiej Brytanii działa Social Ecology Network (Sieć Ekologii Społecznej), w USA Left Green Network (Sieć Zielonej Lewicy) z centralą w Burlington. Głównym centrum wolnościowego municypalizmu jest wszakże Montreal: tu w 1994 r. miała miejsce międzynarodowa konferencja ekologii społecznej, tu ukazują się bookchinistowskie periodyki "Our Generation" i "Kick It Over", tu wreszcie działa – kierowana przez Dimitri Roussopoulosa i Phillippe'a Chee – "antypartyjna partia" pod nazwą Ecology Montreal.
III. WIZJA
Jak wyobraża sobie Bookchin tą swoją idealną gminę? Jej fundamentem ma być demokracja bezpośrednia: "zgromadzenia sąsiedzkie, spotkania miejskie, wiece społeczności, które przekształcą nasze własne społeczności lokalne w skonfederowane, powiązane wzajemnie i dobrze zorganizowane sieci lokalnych instytucji – instytucji działających jako przeciwwaga dla ciągle rosnącej centralizacji i biurokratyzacji państwa narodowego".
Kluczową kwestią jest supremacja zgromadzenia (jako organu wyrażającego wolę ludu) nad każdą agencją administracyjną. Bookchin wprowadza tu wyraźne rozróżnienie między formułowaniem celów politycznych (policymaking) a koordynowaniem i wykonywaniem przyjętej polityki. "Policymaking" jest wyłącznym prawem municypalnych zgromadzeń ludowych opartych na zasadach demokracji uczestniczącej. Koordynacją i administracją zajmują się natomiast rady administracyjne, które są narzędziami wsi, osiedli, sąsiedztw i miast tworzących konfederacyjną sieć. Członkowie tych rad są ściśle delegowani, odpowiedzialni i odwoływani przez zgromadzenia, które wybierają ich tylko dla wdrażania w życie polityki formułowanej przez same zgromadzenia. Ich funkcja jest więc czysto praktyczna i służebna, nie władcza jak w przypadku "przedstawicieli" w republikańskim systemie rządów. Władza przenoszona jest tu z dołu do góry zamiast z góry na dół.
Bookchin zauważa wszakże niebezpieczeństwo, jakie wiąże się jego zdaniem z "parafializmem". Pisze np.: "Zdecentralizowane społeczeństwo może koegzystować ze skrajnie sztywnymi hierarchiami. Jaskrawym przykładem jest europejski i orientalny feudalizm – porządek społeczny, w którym książece, hrabiowskie i baronowskie hierarchie opierały się na wysoce zdecentralizowanych społecznościach. Z całym szacunkiem dla Fritza Schumachera, małe niekoniecznie musi być piękne".
Dlatego swój municypalizm wiąże nierozłącznie z konfederalizmem. Zgromadzenia ludowe formowane w sąsiedztwach będą wzajemnie powiązane (interlinked) poprzez rady konfederalne, a te z kolei tworzyć mają rady regionalne, krajowe i kontynentalne, z których każda będzie posiadała coraz mniej władzy administracyjnej. Bookchin ostrzega: "Jeśli jakaś społeczność (...) – lub jej mniejszościowa grupa – pójdzie swoją własną drogą do punktu, w którym ludzkie prawa są naruszane lub gdzie dopuszczane są ekologiczne szkody, większość w lokalnej czy regionalnej konfederacji ma pełne prawo zabronić takich nadużyć poprzez radę konfederacji".
Remedium na negatywne tendencje ma być też municypalizacja gospodarki, rozumiana jako jej uspołecznienie i zarządzanie przez społeczność w ramach polityki samorządu publicznego. Zdaniem Bookchina municypalizacja znosi podziały klasowe wewnątrz gmin i uniemożliwia ich autorytarną degenerację. Przeczytać więc możemy: "Najważniejszym pojedynczym czynnikiem, który zrodził późnośredniowieczne miasto-państwo była jego wewnętrzna stratyfikacja – nie tylko jako rezultat różnicy w zamożności, ale też w pozycji społecznej. (...) miasto straciło swój sens kolektywnej jedności i podzieliło swe sprawy między interes prywatny a publiczny... Życie publiczne samo stało się sprywatyzowane i rozdarte między ‘błękitnokrwistych' i plebejuszy".
Przede wszystkim jednak dzięki municypalizacji ma zostać zapewniony prymat Dobra Wspólnego, opartego na problemach społeczności, a nie powstającego jako wypadkowa interesów różnych grup nacisku. Bookchin pisze: "Robotnicy, rolnicy, technicy, inżynierowie, wolne zawody i tym podobni nie mogą uwiecznić swych tożsamości jako odrębnych interesów, które istnieją obok obywatelskiego ciała w bezpośrednich zgromadzeniach. Własność jest zintegrowana w gminie jako materialny składnik systemu wolnościowych instytucji, jako część większej całości..." Zarządzanie gospodarką, właśnie dlatego że jest publiczną aktywnością, nie degeneruje się w "sprywatyzowane interakcje między przedsiębiorstwami" (co grozić może też w przypadku postulowanej przez syndykalistów i innych klasistów "kontroli robotniczej"); rozwija się raczej w "skonfederalizowane interakcje między gminami".
...Bookchin jest jednym z nielicznych teoretyków współczesnego anarchizmu, który usiłuje przerzucić most między utopijnym ideałem anarchii a realiami naszego życia. Jego prace zostały już przetłumaczone na norweski, niderlandzki, niemiecki, grecki, włoski, japoński, portugalski, hiszpański i turecki. A czy Polacy to gęsi?
Demokracja uczestnicząca
Demokracja uczestnicząca (ang. participatory democracy) jest procesem kolektywnego podejmowania decyzji, z wykorzystaniem kombinacji elementów demokracji bezpośredniej i przedstawicielskiej. Znajduje zastosowanie w samorządach lokalnych i samorządach pracowniczych.
Geneza
Genezy i pierwowzorów demokracji uczestniczącej można się doszukiwać w ateńskiej demokracji, średniowiecznych gildiach, samorządach miejskich Stanów Zjednoczonych z okresu Rewolucji Amerykańskiej, Komunie Paryskiej, ideach anarchizmu (wolnościowy municypalizm, Murray Bookchin), rewolcie roku 1968, ruchach narodowowyzwoleńczych.
Zasady
Wszyscy obywatele posiadają władzę decydowania o budżecie, inwestycjach, lokalnych podatkach i podziale administracyjnym. Dyskusje i głosowania odbywają się podczas otwartych zgromadzeń w gminach, dzielnicach i miastach. Delegaci i radni mogą być w każdej chwili odwołani z pełnionej funkcji przez specjalnie zwołane zgromadzenie mieszkańców ich okręgu. Kadencje ograniczone są zwykle do jednego roku. Administracja, radni, burmistrz, stają się egzekutywą realizującą instrukcje od lokalnej społeczności. Większość istniejących obecnie form demokracji uczestniczącej współistnieje ze strukturami państwa i samorządu lokalnego.
Demokracja uczestnicząca realizuje się zwykle poprzez budżet partycypacyjny, który po raz pierwszy został wprowadzony w mieście Porto Alegre (płd.-wsch. Brazylia, stolica stanu Rio Grande do Sul) w roku 1990, przez Partię Pracowników. Budżet partycypacyjny oznacza oddolny proces definiowania priorytetów budżetowych i wskazywanie przez obywateli, które inwestycje i projekty należy realizować w ich miejscowości. Podczas tworzenia budżetu partycypacyjnego, uwzględniany jest poziom ważności przyznany danej sprawie przez mieszkańców, lista braków w infrastrukturze zgłoszona przez zgromadzenie oraz liczba mieszkańców danej dzielnicy. Wyniki głosowań i negocjacji są sumowane i opracowywane przez Radę Budżetu Partycypacyjnego, we współpracy z Gabinetem Planowania Miasta. Budżet partycypacyjny (port. Orcamento Participativo) w Porto Alegre zaowocował demokratyzacją struktury szkół publicznych. Dyrektorzy i wicedyrektorzy wybierani są na trzyletnią kadencję przez wszystkich dydaktycznych i niedydaktycznych pracowników danej szkoły oraz uczniów, którzy ukończyli 10 lat. Praca dyrekcji jest kontrolowana przez Radę Szkolną, składającą się z przedstawicieli wszystkich pracowników szkoły, uczniów i rodziców.
Mieszkańcy uzyskują wpływ na zatrudnianie urzędników, poprzez Komisje Trójstronne. W ich skład wchodzą przedstawiciele zgromadzeń mieszkańców, przedstawiciele związku zawodowego pracowników administracji i przedstawiciele zarządu gminy.
Prywatni inwestorzy muszą uzyskiwać zgodę mieszkańców i spełniać postawione przez nich warunki, od których uzależnili pozwolenie na budowę sklepu wielkoprzemysłowego, stacji benzynowej itp. Funkcjonowaniu demokracji uczestniczącej towarzyszy wzrost liczby organizacji pozarządowych. Wybory samorządowe w Brazylii jesienią 2004 roku wykazały, że społeczne poparcie dla demokracji uczestniczącej nie musi oznaczać poparcia dla partii, która była politycznym gwarantem tej formy demokracji.
Budżet partycypacyjny wprowadzono w ponad 100 większych i mniejszych miastach Brazylii (Porto Alegre, Belo Horizonte, Recife i in.). Największym terytorium, gdzie wprowadzono budżet partycypacyjny był dotychczas stan Rio Grande do Sul w pd. - wsch. Brazylii. Podobne inicjatywy pojawiły się w niektórych miastach Kanady (Guelph, Konfederacja Mieszkań Socjalnych Toronto), Francji (Ivry, Saint-Denis), Kolumbii (Tarso, Cauca), Peru (Villa el Salvador), Włoch (Spezzano Albanese) oraz Indii (stan Kerala i Zachodni Bengal). Inicjatorami były najczęściej organizacje sąsiedzkie, związki zawodowe, partie socjalistyczne, komunistyczne i grupy anarchistyczne. Zbliżony charakter mają zgromadzenia sąsiedzkie w miastach Argentyny (Buenos Aires, Rosario), powstałe w wyniku rewolty ulicznej w grudniu 2001 roku. Pozostające one w ciągłej opozycji do struktur państwa. Zasadami demokracji uczestniczącej kierują się także zapatystowskie gminy autonomiczne w stanie Chiapas (pd. Meksyk), powstałe w rezultacie zbrojnego powstania chłopskiego pod przywództwem partyzantki EZLN.
Metody demokracji uczestniczącej były stosowane w projektowaniu architektury masowej (Lucien Kroll, Ralph Erskin, anarchitektura, planowanie rzecznicze) od końca lat 60. XX wieku w Europie Zachodniej. Innym przykładem zastosowania demokracji uczestniczącej jest istniejące od lat 70. XX w. Wolne Miasto Christiania w Kopenhadze, jednakże rząd duński od kilku lat zmierza do jej likwidacji.
Samorządy spółdzielni Mondragon w Kraju Basków są przykładem zastosowania demokracji uczestniczącej w miejscu pracy.