foto1
Współpraca
foto1
Kooperacja
foto1
Gospodarka nakierowana na dobro człowieka
foto1
Dobro Wspólne nadrzędnym celem gospodarki
foto1
Człowiek jest najważniejszy
Witamy w Stowarzyszeniu Gospodarki Dobra Wspólnego

Kalendarz wydarzeń

Pn Wt Śr Cz Pt So N
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31

Nadchodzące wydarzenia

Brak nadchodzących wydarzeń!

Na całym świecie funkcjonuje kilka tysięcy alternatywnych walut i wciąż ich przybywa. Barcelona przygotowuje się do rozpoczęcia prawdopodobnie największego na świecie projektu dotyczącego wprowadzenia w obieg lokalnych pieniędzy. Ale i w Polsce mamy swoją alternatywną walutę, której zadaniem jest przede wszystkim ochrona interesów sektora MŚP

 

W madryckim ratuszu zawrzało po tym, jak niedawno powołana burmistrz Barcelony Ada Colau przedstawiła pomysł wprowadzenia lokalnej waluty w tamtejszym obszarze miejskim. Pobudki są szczytne – chodzi o wspieranie miejscowego rynku, zapewnienie lepszego przepływu pieniędzy w regionie. Jednym z głównych powodów wprowadzania lokalnej waluty jest wzmacnianie mniejszych społeczności. I tu pojawia się problem, bowiem nasilanie lokalnych więzi – a co za tym idzie, odrębności – w rejonie Katalonii nie jest zgodne z interesami hiszpańskiego rządu.

Lokalne waluty działają na zasadzie umowy społecznej, pewnego systemu, na który godzi się miejscowe środowisko biznesowe. Nie zastępują pieniędzy, ale mogą być używane równolegle; funkcjonują jako wzajemny kredyt pomiędzy uczestnikami programu. Korzystanie z alternatywnej waluty jest dobrowolne – ci, którzy zapiszą się do systemu, mogą za jej pomocą dokonywać transakcji.

Obieg jest zamknięty, bo pieniądz miejscowy nie ma wartości poza kręgiem, w którym funkcjonuje.

Wprowadzając lokalną walutę, Barcelona znalazłaby się na prostej drodze do wypracowania dla siebie realnej alternatywy dla euro – a to oznaczałoby dużo większą finansową niezależność od centrum, co wpasowuje się w niepodległościowe nastroje, jakie od wielu lat panują w regionie. Madrytowi nie w smak monetarna niezależność Katalonii. Wiceprezes banku Hiszpanii Fernando Restoy straszył, że projekt jest „niemożliwy do zrealizowania”, a także „niepożądany”.

Jak zapowiedziała burmistrz Barcelony, nowa lokalna waluta miałaby tę samą wartość co euro, a zatem obie byłyby wymienialne jeden do jednego. Umożliwiłaby mieszkańcom stolicy Katalonii kupowanie niektórych produktów i usług po obniżonych cenach, a pracownikom – otrzymywanie część wypłaty w alternatywnej walucie. Możliwe byłoby też opłacanie za jej pomocą podatków czy np. okresowych biletów na przejazdy komunikacją miejską. Optymistyczna wersja jest taka, że „społeczne pieniądze” (jak to często określa się walutę lokalną) przyczynią się do rozkwitu rynku pracy i tchną energię w miejscowe środowisko biznesowe. Projekt ma potencjał okazać się największym tego typu na świecie. Obszar miejski Barcelony zamieszkuje bowiem 4,5 miliona osób

Sam pomysł jednak nie jest precedensowy. W 2004 roku ówczesny prezes FED Allan Greenspan spekulował, że najbliższe sto lat będzie okresem rozkwitu idei alternatywnych, regionalnych pieniędzy. Jak podaje Community Currencies in Action, organizacja promująca wprowadzanie lokalnych walut (częściowo finansowana przez Unię Europejską), na świecie funkcjonuje ponad trzy tysiące takich walut. Organizacja IRTA (Międzynarodowe Stowarzyszenie Handlu Wzajemnego) podbija tę liczbę do ponad pięciu tysięcy. Niemiecka Bawaria ma chiemgauer, w Szwajcarii używany jest WIR (i to od 1934 roku), we francuskiej Tuluzie – sol-violette, a w Sewilli – puma.

Lokalne waluty mają to do siebie, że pozwalają kapitałowi pozostać w regionie. Obieg pieniądza jest bardziej szczelny i co za tym idzie – szybszy. Ma to redukować ryzyko powstania zatorów płatniczych, sprawiać, że pieniądze sprawniej przepływają. Podobnie jak dobry przepływ krwi pozytywnie wpływa na kondycję i zdrowie człowieka, tak dobry przepływ pieniądza jest uzdrawiający dla gospodarki.

 

Jeden z najbardziej znamiennych przykładów wprowadzenia na rynek alternatywnego pieniądza w ostatnich latach dało angielskie miasto Bristol. W 2012 roku wprowadzono tam lokalną walutę o nazwie – tu bez niespodzianek – bristol pound, czyli funt bristolski. Dziś to największa alternatywa dla funta szterlinga w całej Wielkiej Brytanii. Występuje zarówno w wersji elektronicznej, jak i fizycznej. Mieszkańcy tamtego regionu mogą płacić banknotami o nominałach jeden, pięć, 10 i 20 – wartymi tyle samo, co pieniądze państwowe – a także zakładać specjalne konta bankowe pod lokalną walutę.

W obiegu jest ok. 700 tys. funtów bristolskich, a waluta cieszy się sympatią ze strony lokalnego środowiska - korzysta z niej ponad 800 firm. Te, na których drzwiach wisi kartka z napisem „akceptujemy funty bristolskie”, komunikują, że wspierają miejscowy rynek. W taki sposób Anglicy mogą w niejednym lokalu zapłacić za kawę, obiad czy nawet lekcje tańca na rurze. Burmistrz Bristolu zgodził się na otrzymywanie wypłaty w całości w lokalnych pieniądzach.

Jak mówi Ciaran Mundy, jeden z twórców bristolskiej waluty, „idea stojąca za alternatywnym pieniądzem polega na tworzeniu więzi pomiędzy miejscową społecznością a jej biznesami”. Zauważa, że wydając pieniądze w sieciowych supermarketach, 80 proc. kwoty bardzo szybko opuszcza lokalną gospodarkę, rozmywając się gdzieś po całym kraju czy kontynencie. Lokalne pieniądze zostają zaś w całości w regionie. Problem w tym, że poza jego granicami – są bezwartościowe. Trzeba wydać je na miejscu i do tego w miarę szybko, bowiem mają swoją datę ważności, podobnie jak na przykład bony towarowe.

Również w Polsce mamy alternatywną walutę, której powstanie zainicjował Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. „Zielony” funkcjonuje w czterech województwach: świętokrzyskim, małopolskim, łódzkim i mazowieckim, korzysta z niego ok. 200 małych i średnich firm, a w obiegu jest 56 tys. zł w zielonych. Jak tłumaczy lider projektu Dariusz Brzozowiec, to niezły wynik po 9 miesiącach od jego startu.

- Rośnie transakcyjność tego systemu, czyli liczba przeprowadzanych transakcji z udziałem naszego alternatywnego pieniądza. Rośnie też wolumen miesięcznego obrotu. W planach jest włączanie kolejnych przedsiębiorstw do korzystania z lokalnego pieniądza; im więcej firm weźmie udział w programie, tym większy będzie zasięg zielonego – mówi Brzozowiec.

Zielony, podobnie jak inne lokalne waluty, jest rodzajem społecznej umowy. W świetle prawa, pieniądzem nie jest. Nie wolno więc dać pracownikowi wypłaty w zielonym, ale można dać premię. To jednostka umowna, a zatem obie strony muszą wyrazić zgodę na jej użycie. Taka jest zasadnicza różnica między lokalnym a państwowym pieniądzem.

- Określamy to jako narzędzie transakcyjne dla sektora MŚP, mające na celu ochronę jego interesów. Zielony stanowi alternatywę na czas, kiedy nie ma pieniędzy, bo np. kontrahent wciąż oczekuje na zrealizowanie jakiejś transakcji. W takim wypadku może pożyczyć zielone i za ich pomocą prowadzić interesy z innymi lokalnymi firmami, które są włączone do programu. Debet jest nieoprocentowany i wyjęty spod opłat manipulacyjnych – tłumaczy Brzozowiec.

- Rośnie transakcyjność tego systemu, czyli liczba przeprowadzanych transakcji z udziałem naszego alternatywnego pieniądza. Rośnie też wolumen miesięcznego obrotu. W planach jest włączanie kolejnych przedsiębiorstw do korzystania z lokalnego pieniądza; im więcej firm weźmie udział w programie, tym większy będzie zasięg zielonego – mówi Brzozowiec.

Zielony, podobnie jak inne lokalne waluty, jest rodzajem społecznej umowy. W świetle prawa, pieniądzem nie jest. Nie wolno więc dać pracownikowi wypłaty w zielonym, ale można dać premię. To jednostka umowna, a zatem obie strony muszą wyrazić zgodę na jej użycie. Taka jest zasadnicza różnica między lokalnym a państwowym pieniądzem.

- Określamy to jako narzędzie transakcyjne dla sektora MŚP, mające na celu ochronę jego interesów. Zielony stanowi alternatywę na czas, kiedy nie ma pieniędzy, bo np. kontrahent wciąż oczekuje na zrealizowanie jakiejś transakcji. W takim wypadku może pożyczyć zielone i za ich pomocą prowadzić interesy z innymi lokalnymi firmami, które są włączone do programu. Debet jest nieoprocentowany i wyjęty spod opłat manipulacyjnych – tłumaczy Brzozowiec.

 

http://www.forbes.pl/alternatywa-dla-pieniedzy-po-co-wprowadza-sie-lokalne-waluty-,artykuly,200192,1,3.html

UWAGA! Ten serwis używa cookies i podobnych technologii.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to.

Zrozumiałem